Noszenie niemowląt w chustach staje się coraz bardziej popularnym sposobem opieki nad nimi. Mały kłębuszek na piersiach mamy budzi rozkoszne skojarzenia. Wydaje się jednak, że jeśli dziecko zdobywa umiejętność poruszania się na własnych nogach, gadżety do noszenia stają się zbędne. Noszenie starszaka rzadko kojarzy się z przyjemnością – częściej z uciążliwością, bo jaka przyjemność może płynąć z noszenia na sobie kilkunastu kilogramów? Ano, duża 🙂
Z noszeniem starszaka jest trochę jak z karmieniem piersią. Można by zadać pytania: Dziecko potrafi chodzić, więc po co je nosić? Dziecko potrafi jeść różnorodne pokarmy, więc po co karmić je własnym mlekiem? Jeśli przyzwyczaimy dziecko do noszenia, czy kiedykolwiek z nas zejdzie? Jeśli nie odstawimy dziecka od piersi w wieku niemowlęcym, czy będziemy w stanie zrobić to później? Czy starszaka karmi się i nosi na każde żądanie?
Na temat praktycznych aspektów karmienia piersią starszego dziecka (toddlera) pisała nie tak dawno Hafija:
„Kiedy karmisz długo, to bierz pod uwagę także swoje potrzeby i swoje uczucia. Starsze dziecko, które nie jest już karmione tylko piersią i od której jego przeżycie już nie jest uzależnione, ma potrzeby, ale i mama-kobieta ma swoje potrzeby. […] Karmienie na żądanie ma policzone dni, karmienie starszaków według potrzeb to przygoda, którą sterują mama i dziecko jednako.”
Podobnie jest z noszeniem. Noworodki mają nieograniczoną potrzebę bliskości. Na dodatek nie potrafią poruszać się samodzielnie. W 100% są zależne od nas – rodziców. Taki stan to norma w pierwszych kilku miesiącach życia dziecka. Kiedy jednak dziecko nabywa umiejętność samodzielnego poruszania się – najpierw pełzania, potem raczkowania, a na koniec chodzenia – pomoc z naszej strony staje się mu coraz mniej potrzebna. Świat jest dla małego człowieka tak fascynujący, że potrzeba eksploracji zwycięża potrzebę bliskiego kontaktu fizycznego z rodzicem. Od tej pory rodzic coraz częściej stanowi jedynie bazę – bezpieczną przystań, do której dziecko wraca, by się upewnić, że wszystko jest OK. Oczywiście, jak każdy człowiek, dziecko miewa lepsze i gorsze chwile. Bywa, że dziecko zdaje się nas zupełnie nie zauważać; innym zaś razem mamy wrażenie, że przykleiło się do nas na stałe 🙂 Jedno jest pewne w życiu rodzica i dziecka – zmiany! Tak jest również i w tym wypadku. Są okresy, kiedy dzieci są noszone często, a są i takie, kiedy ta potrzeba cichnie. I mam tutaj na myśli zarówno potrzeby dzieci, jak i nasze.
Kiedyś moja znajoma, widząc naszego wówczas 3,5-latka w nosidle na moich plecach, zapytała, jak to jest, że najpierw dziecko uczy się chodzić, a potem znowu następuje czas, gdy trzeba je nosić. Inna z kolei stwierdziła, że nie wyobraża sobie noszenia tak dużego dziecka. Przyznam, że ja też sobie kiedyś wielu rzeczy nie wyobrażałam. A potem zostałam mamą 🙂
U nas czas, gdy dzieci poruszają się samodzielnie, przeplata się z czasem, kiedy są noszone. Oczywiście, 4-latek jest już noszony bardzo rzadko, ale 2,5-latek na plecach lub na biodrze to raczej normalny widok w naszej rodzinie. Jeśli używa się dobrej jakości chust i dobrej jakości nosideł oraz jeśli prawidłowo się je zakłada, noszenie naprawdę jest przyjemnością, bez względu na wagę dziecka.
Nigdy nie oczekiwaliśmy, że nasze dzieci będą w stanie przemierzać na własnych nogach takie dystanse, jakie jesteśmy w stanie pokonywać my, dorośli, a tym bardziej, że dzieci będą dotrzymywać nam tempa. Nie mamy też oczekiwania, że dziecko zawsze posłusznie podąży za nami. O ile z 4-latkiem łatwiej negocjuje się takie sprawy i naprawdę wiele jesteśmy w stanie mu wytłumaczyć, o tyle 2,5-latek często miewa pomysły odmienne od reszty rodziny. Czasami ważniejsze od powolnego spaceru jest dotarcie na miejsce na czas, a od „poprawności politycznej”, przez którą rozumiem jak najwcześniejsze usamodzielnianie dziecka w każdej sferze, ważniejsze jest podążanie za potrzebami jego oraz całej rodziny. Z rozsądkiem i wyczuciem.
Pisałam już o tym, że u nas noszenie ma w głównej mierze aspekt praktyczny (KLIK). Na obecnym etapie, kiedy nasze dzieci sprawnie poruszają się już same, sprzęt do noszenia nie jest nam niezbędny do przetrwania, ale z pewnością mocno ułatwia życie. Jak choćby w minione święta Bożego Narodzenia, kiedy wybraliśmy się na rodzinny spacer 🙂
I kto tu mówi o długim noszeniu? Przecież wiadomo, że 2,5-latka zaraz coś zaintryguje i trzeba będzie go uwolnić 😉
Nie obawiaj się, że uzależnisz swoje dziecko od noszenia. W jego życiu autonomia jest tak samo ważna jak bycie blisko Ciebie. Jeśli noszenie może Wam ułatwić życie, nie wahaj się. Zaufaj dziecku. Zaufaj sobie.