Z chustami do noszenia dzieci zetknęłam się po raz pierwszy w 2010 roku, kiedy przyszedł na świat nasz pierwszy syn. Przez moje ręce przewinęło się bardzo wiele chust. Są takie marki, które darzę ogromnym sentymentem – na przykład dlatego, że były moimi pierwszymi. Są również takie, na których po prostu najlepiej mi się pracuje. Moi uczniowie wiedzą, że 70% moich chust szkoleniowych stanowią chusty Storchenwiege. Myślę, że Chuck Norris też był w nich noszony 😉
Zastanawiałam się wiele razy, co takiego w sobie mają. Na rynku jest przecież mnóstwo marek. Firmy prześcigają się w ofertach wzorów i kolorów. Głowa puchnie, a górna granica cenowa w zasadzie nie istnieje. Kto chce, znajdzie chustę w dowolnym kolorze, dowolnej grubości i dowolnym składzie. Ba! Są firmy, które tkają na indywidualne zamówienie 🙂 Pomijając jednak takie rarytasy, są na rynku chusty utkane ze 100% bawełny, które naprawdę świetnie dają radę. Przykładem jest niemiecka marka Storchenwiege (czyt. sztorsienwige). Mimo, że firma nie wypuszcza co miesiąc kilku nowości (szczerze mówiąc, nowe kolory pojawiają z częstotliwością raz na dwa lata 😉 ), to cenię tę markę bardzo. Gdybym miała wymienić, za co szczególnie, powiedziałabym, że za:
1. Dobry stosunek grubości do nośności
Chusty Storchenwiege nie są grube. Wszystkie Storchenwiege Leo, a więc chusty tkane splotem diamentowym (odmiana splotu skośnokrzyżowego) mają gramaturę ok. 210 g/m2:
Z kolei chusty w pasy mają gramaturę ok. 220-230 g/m2. To nie jest dużo (trudno je nazwać „puchatymi kocykami”), a mimo to komfort noszenia w tych chustach jest nieporównywalnie większy niż w innych o podobnej gramaturze. Jest to właściwość nie do przecenienia szczególnie wiosną i latem, kiedy szukamy chust cieńszych, a jednocześnie dobrze noszących.
2. Jakość przędzy
Chusty Storchenwiege zdają się niezniszczalne. Miałam w swoich rękach chusty przynajmniej 10-letnie, które były jak wino. One się po prostu nie zużywają. Nie odkształcają. Nie wypychają. Producent pozwala na pranie w 60 stopniach, co może świadczyć zarówno o bardzo dobrej jakości przędzy, jak i użytych barwników, które nie spierają się mimo upływu lat.
Chusta Storchenwiege Leo violett
3. Strukturę włókna, która sprawia, że chusta trzyma wiązanie
Jeśli chodzi o chusty szkoleniowe, to to jest właściwość, którą cenię zdecydowanie najbardziej. Chusty Storchenwiege mają w sobie pewnego rodzaju „surowość” i, co ważne, zachowują ją przez lata. Nie jest to tożsame z twardością chusty, ponieważ Storchenwiege świetnie pracują, dobrze poddając się naszym ruchom. Świeżo po wyjęciu z pudełka mogą sprawiać wrażenie sztywnych, natomiast ich „złamanie” nie nastręcza problemów. Odwdzięczą się z nawiązką i to szybko – głównie tym, że raz zawiązane nie będą się luzować, a jeśli w trakcie dociągania chusty nie wszystko idealnie skoordynujemy i coś nam się przypadkiem wysunie z ręki, jest szansa, że nie będziemy musieli zaczynać całego dociągania od początku. Włókna chusty zaczepiają się delikatnie o siebie, a nie suną jak po maśle.
Wiem, że są osoby, które wolą bardzo miękkie, flanelkowate chusty, które w dotyku przypominają muślin, jednak widzę, że na szkoleniach takie chusty z reguły gorzej się sprawdzają. Zawsze podkreślam, że jeśli potrafimy dociągać chustę (a m.in. tego uczymy się podczas szkolenia), to nie potrzebna nam chusta z poślizgiem, tym bardziej, że poślizg działa w obie strony 😉 Ze „storczyków” wychodzą za to takie kangury :):
Tu mam na myśli linię chust Storchenwiege Leo tkane splotem diamentowym. Dwukolorowe, z różnokolorowymi krawędziami ułatwiającymi wiązanie, o klasycznym, nienarzucającym się pięknie. Doceniają je szczególnie osoby lubiące klasykę.
Chusta Storchenwiege Leo marine
Chusta Storchenwiege Leo schwarz-weiss
5. Stosunek jakości do ceny
Chusty Storchenwiege nie są tanie jak barszcz. Kosztują ponad 300 zł (cena zależy od długości), ale nie znam chust takiej jakości w podobnych cenach lub niższych.
A Wy znacie chusty Storchenwiege? Jakie macie doświadczenia? 🙂
P.s. Jeśli szukacie swojej pierwszej chusty do noszenia dzieci, zajrzyjcie również TU.